Czarna seria Orła trwa w najlepsze. Tym razem wałeccy (jeszcze?) 4-ligowcy polegli 2-4 w rozegranym w sobotę 18 października na stadionie przy ul. Wojska Polskiego 25a meczu z Dębem Dębno.
Pisanie o kłopotach kadrowych Orła stało się już nudne. W sobotę do pokaźnego grona niezdolnych do gry zawodników dołączył bramkarz Franciszek Kanduła, a w trakcie pierwszej połowy boisko z powodu kontuzji zmuszony był opuścić Hubert Leśny.
Mimo wszystko wałecki zespół zaczął mecz nieźle i to podopieczni Dariusza Pilipa stworzyli dwie pierwsze sytuacje bramkowe. Niestety, animuszu zawodnikom Orła wystarczyło na 10 minut, a potem do głosu doszli znacznie wyżej notowani goście z Dębna. Już ich pierwsza akcja zakończyła się skutecznie zamkniętym dośrodkowaniem z prawego skrzydła. Potem było już tylko gorzej… Po trzydziestu minutach wałczanie przegrywali już różnicą trzech bramek, a ich gra – zwłaszcza w ofensywie – wyglądała fatalnie. Goście strzelali kolejne gole po indywidualnych błędach piłkarzy Orła w obronie lub przy próbach wyprowadzania piłki ze swojej połowy. Wałczanie nie byli w stanie zmusić do interwencji zawodnika z pola, który w początkowej fazie meczu zastąpił między słupkami poważnie kontuzjowanego bramkarza Dębu. Dopiero w końcówce pierwszej połowy jeden z obrońców gości popełnił faul w szesnastce, a rzut karny na gola po profesorsku zamienił Konrad Trzmiel.
Na drugą połowę wałeccy piłkarze wyszli nastawieni bardziej ofensywnie i krótko po zmianie stron młody Kijewski po fatalnym błędzie grającego na pozycji bramkarza zawodnika Dębu strzelił kontaktowego gola. Po tym wydarzeniu nastąpił najlepszy fragment gry w wykonaniu gospodarzy, którzy za wszelką cenę dążyli do zdobycia wyrównującej bramki. Udało im się wprawdzie stworzyć kilka niezłych sytuacji strzeleckich, ale niestety, żadnej z nich nie wykorzystali. Za to goście spożytkowali rozluźnienie w linii obrony Orła i po szybkiej kontrze zdobyli czwartego gola.
W ostatnim fragmencie mecz stał się otwarty, a akcje przenosiły się z jednej pod drugą bramkę. Zdecydowanie groźniejsze sytuacje stworzyli goście, którzy na szczęście dla miejscowych nie grzeszyli skutecznością i wynik aż do ostatniego gwizdka nie uległ już zmianie…
Ponieważ leżącego kopać nie należy, więc napiszmy łagodnie, że porażka Orła była jak najbardziej zasłużona, a przy lepszej koncentracji i skuteczności piłkarzy Dębu mogła być o wiele wyższa. Paradoks polega jednak na tym, że gdyby wałeckim piłkarzom udało się doprowadzić do wyrównania – a była taka możliwość, gdyby Moskwa z 14 metrów trafił do siatki, a nie w poprzeczkę – to Orzeł wcale nie musiał tego meczu przegrać… Ale przegrał i „umocnił” się na ostatnim miejscu w ligowej tabeli.
tc

Komentarze
Dołącz do dyskusji.
Badz pierwsza osoba, ktora skomentuje ten artykul.