Przejdź do treści

Orzeł znów na spodzie

Około 300 wałeckich kibiców, którzy przyszli 2 listopada na mecz Orła z Gwardią Koszalin, było pod ścisłą kontrolą wzmocnionych sił policji. Powodem wysłania na obiekt licznej grupy policjantów był spodziewany przyjazd do Wałcza ok. 150-osobowej grupy ultrasów Gwardii. Koszalińscy kibole

Info Wałcz
Info Wałcz
Aktualizacja: ~4 min czytania 0 komentarzy

Spis treści

Przejdź do interesującej sekcji


Około 300 wałeckich kibiców, którzy przyszli 2 listopada na mecz Orła z Gwardią Koszalin, było pod ścisłą kontrolą wzmocnionych sił policji. Powodem wysłania na obiekt licznej grupy policjantów był spodziewany przyjazd do Wałcza ok. 150-osobowej grupy ultrasów Gwardii. Koszalińscy kibole ostatecznie jednak się nie pojawili w Wałczu i nie mieli okazji obejrzeć na własne oczy dość pewnej wygranej swojego zespołu.

Niespodzianki nie było, bo sobotnich rywali dzieliło przed sobotnim meczem dziesięć punktów i dziewięć miejsc w tabeli na korzyść koszalińskiego zespołu. Gwoli prawdy trzeba jednak powiedzieć, że tej różnicy na boisku aż tak bardzo widać nie było. Gwardziści przywieźli do Wałcza zespół złożony z samych – poza bramkarzem – młodzieżowców, grających jednak zaskakująco dojrzale i odpowiedzialnie w obronie oraz szybko i konsekwentnie w ataku.

Mecz, zwłaszcza w pierwszej połowie, był dość wyrównany. Gospodarze nieźle utrzymywali się przy piłce i próbowali zagrażać bramce Gwardii, ale uważnie grająca linia obrony gości sprawiała, że akcje Orła kończyły się zazwyczaj na linii pola karnego. Koszaliński zespół atakował najczęściej z kontry, ale gola przyjezdni strzelili po stałym fragmencie gry, już w 13. minucie. Wrzuconą z rzutu rożnego na bliższy słupek piłkę próbował wybić za linię końcową Trzmiel, ale trafił w poprzeczkę. Zmyliło to bramkarza Orła Franciszka Kandułę, który w efekcie mógł tylko bezradnie patrzeć, jak futbolówkę mocnym uderzeniem z dwóch metrów pakuje do siatki Hubert Dublinowski.

Miejscowi chcieli jak najszybciej doprowadzić do wyrównania, ale mimo, że byli dość często w posiadaniu piłki, to zbyt wiele konkretów z tego nie wynikało i tak naprawdę, aż do końca pierwszej części gry piłkarzom Orła nie udało się poważniej zagrozić bramce Gwardii. W dodatku od 27. minuty miejscowi grali bez jednego ze swoich najlepszych piłkarzy Konrada Mularczyka, który opuścił boisko z powodu kontuzji.

Po zmianie stron mecz nadal wyglądał na dość wyrównany, jednak konkretniejsi w swoich poczynaniach byli niewątpliwie goście. W 52. minucie jeden z graczy Gwardii posłał dośrodkowanie w pole karne gospodarzy, gdzie pojedynek o piłkę wygrał bardzo wysoki Robert Smutek, który zagrał w kierunku szarżującego w kierunku bramki Orła kolegi z drużyny. Wydawało się, że w tej akcji nic złego dla gospodarzy już się nie stanie, ale Marek Hermanowicz nie zdążył cofnąć wyciągniętej nogi, a napastnik Gwardii tylko na to czekał i efektownie upadł na murawę. Ponieważ jednak kontakt niewątpliwie był, więc sędzia zdecydował się (choć chyba nie musiał…) podyktować rzut karny dla gości, który bez problemu na gola zamienił Smutek.

Wałczanie do samego końca meczu dążyli do strzelenia przynajmniej kontaktowej bramki. Dwa razy byli od tego celu naprawdę bliscy. Za pierwszym razem sędzia nie podyktował jednak rzutu karnego dla Orła po tym, jak piłka trafiła w rękę jednego z graczy Gwardii w obrębie szesnastki. Druga sytuacja była jeszcze bardziej klarowna. W 83. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego w wykonaniu grającego kolejne dobre spotkanie Ściurkowskiego bramkarz Gwardii wypiąstkował piłkę na 16. metr, gdzie dopadł do niej rozkręcający się z meczu na mecz Adrian Kijewski, ale jego mocny strzał wylądował na poprzeczce. Trybuny tylko głośno jęknęły…

Wynik już się nie zmienił, a Orzeł po tej porażce oraz niespodziewanym remisie Gavii Choszczno z Mechanikiem w Bobolicach znów zamyka ligową tabelę.

8 listopada wałeckich piłkarzy czeka trudny mecz z rezerwami Świtu w Szczecinie, a na 12 listopada na stadionie miejskim w Wałczu zaplanowane jest spotkanie z Błękitnymi II Stargard. O punkty łatwo więc nie będzie…

Klasa A

Po drugiej z rzędu porażce – tym razem 0-3 u siebie z Iną Nadarzyn – Jedność Tuczno nie jest już liderem VIII grupy klasy A. Podopieczni Artura Szapowicza spadli na 3. miejsce w tabeli, a na fotel lidera wskoczyli Wspólni Różewo po domowym zwycięstwie 3-1 również z Iną – tyle, że Stradzewo. Na dwie kolejki przed końcem rundy jesiennej zespół prowadzony przez Dariusza Chudzyńskiego o dwa punkty wyprzedza Orła Bierzwnik.

Innych drużyn z powiatu wałeckiego trzeba szukać w dolnej części tabeli. KS Dzikowo po remisie 2-2 urwał punkty wiceliderowi z Bierzwnika i zajmuje 9. miejsce w tabeli. Sporo emocji dostarczyło kibicom derbowe spotkanie pomiędzy Santosem Kłębowiec i Sadem Chwiram. Zakończyło się ono minimalnym zwycięstwem 2-1 spadkowicza z okręgówki, po którym Santos jest teraz 11., a Sad 12. w ligowej klasyfikacji. 13. (przedostatnią) lokatę okupuje natomiast Grom Szwecja, który przegrał u siebie 0-4 z Błękitnymi Pomierzyn.

tc, fot. Kaja Rodzik – fotografia sportowa

Powiązane artykuły

Komentarze

Dołącz do dyskusji.

Badz pierwsza osoba, ktora skomentuje ten artykul.

Dodaj komentarz

Twoj adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola oznaczone * sa obowiazkowe.